Skomentuj
Dodane komentarze (7)
-
do "pijanego znad grodarza": jak mam się podpisać, skoro już się podpisałem? W podstawówce pełniłem funkcję skarbnika w SKO. Od tamtego czasu już żadnej. Za premię dziękuję wylewnie, odbiorę przy najbliższym pobycie w Kazimierzu. Pozdrawiam zaskakująco.
-
Zapraszam na wystawę "Żydowski Kazimierz" po zakończeniu festiwalu. Ekspozycja jest własnością Synagogi. Nie jest anemiczna ani niechlujna. Polecam
-
Tadziu. Podpisz się i nazwij funkcję, jaką pelnisz. A wypełniasz ją w sposob należyty. Premia gwarantowana.
-
Rzeczywiście, ekspozycja jest anemiczna.
-
Napisz coś więcej. I mam pytanie; ile było tych zdjęć? Przynajmniej tak na oko. Bo ja znalazłem w przepastnych zakamarkach internetu aż 83.
-
I dlatego szkoda,że wystawa jest wyjątkowo niechlujnie przygotowana.Żenada!
zniesmaczona -
"Ten cykl zawiera wszystko, co trzeba, aby świat, którego już nie ma, ożył. Zapach, klimat, temperatura, ludzie - wszystko autentyczne. Jest to świat gorzkiej, krzyczącej nędzy, ruder, błota, bosych i obdartych dzieci, bawiących się o krok od rynsztoka, nędznych sklepików, których całą zawartość stanowi słój ogórków kiszonych, kilogram cukierków lub beczka z naftą. Jest to świat bogaty i miękki w swej nędzy, niepochwycony w żadne cugle organizacyjne, świat ocalony z jednej pożogi i czekający na drugą, świat dramatyczny, pełny i uśpiony, oczekujący nieszczęścia i bezsilny, by się przed nim uchronić. Oglądając ten świat ani na chwilę nie przestaje się widzieć jego ostatniego rozdziału, nie da się go zobaczyć bez ostatniego rozdziału. Widzi się pikujące bombowce września, słyszy się salwy plutonów egzekucyjnych, krzyk uduszonych w wagonach-duszegubkach, w komorach gazowych. Patrząc na śliczną dziewczynkę w grubej, ciemnej sukni w upalny dzień, bawiącą się kamyczkiem, nie sposób nie myśleć o tym jak zginęła. Tych zdjęć nie można chłonąć bez późniejszych wypadków, są organicznie ze sobą splecione. Wszystkie te zdjęcia robią wrażenie zdjęć z ostatniego lata – przed potopem."
Adolf Rudnicki, Niebieskie kartki , „Świat” nr 47/1960