Włóczęga po Kazimierzu pokazuje, że Miasteczko wcale nie jest tak cywilizowane, jak by się wydawało, patrząc na nowo powstałe hotele czy pensjonaty. Pełno tu polnych dróg i bezdroży, które prowadzą do naprawdę malowniczych, zachwycających zakątków. Dziś – droga na Liszewskiego. Naszą wędrówkę zaczynamy z ulicy Puławskiej. ZOBACZ MAPKĘ. Wędrujemy w kierunku Bochotnicy. Mijamy hotel „Pod żurawiem” i wchodzimy w zakręt. Tu przed mostkiem skręcamy w prawo – tuż za białymi zabudowaniami. Uwaga na drogę – miejsce szczególnie niebezpieczne. Wchodzimy w wąskie przejście pomiędzy posesjami. Z prawej strony mamy białe ściany jednego z domów prywatnych, z lewej – chruściany płotek. Nasza trasa prowadzi prosto. Dawniej szlak ten był często wykorzystywany przez mieszkańców Gór jako najkrótsza droga do przystanku autobusowego. Wspinamy się pod górę w las wąską ścieżką, która w pewnym momencie przytuli się do prawego zbocza. Wkrótce po lewo między drzewami zamajaczy nam jasna ściana...
+ czytaj pełny opis
Włóczęga po Kazimierzu pokazuje, że Miasteczko wcale nie jest tak cywilizowane, jak by się wydawało, patrząc na nowo powstałe hotele czy pensjonaty. Pełno tu polnych dróg i bezdroży, które prowadzą do naprawdę malowniczych, zachwycających zakątków. Dziś – droga na Liszewskiego.
Naszą wędrówkę zaczynamy z ulicy Puławskiej. ZOBACZ MAPKĘ. Wędrujemy w kierunku Bochotnicy. Mijamy hotel „Pod żurawiem” i wchodzimy w zakręt. Tu przed mostkiem skręcamy w prawo – tuż za białymi zabudowaniami. Uwaga na drogę – miejsce szczególnie niebezpieczne.
Wchodzimy w wąskie przejście pomiędzy posesjami. Z prawej strony mamy białe ściany jednego z domów prywatnych, z lewej – chruściany płotek. Nasza trasa prowadzi prosto. Dawniej szlak ten był często wykorzystywany przez mieszkańców Gór jako najkrótsza droga do przystanku autobusowego. Wspinamy się pod górę w las wąską ścieżką, która w pewnym momencie przytuli się do prawego zbocza. Wkrótce po lewo między drzewami zamajaczy nam jasna ściana kamieniołomu. To Kamienny Dół. To tu w 1995 r. Marcin Żarski z Państwowego Instytutu Geologicznego odkrył fragmenty szkieletu krokodyla z rodzaju Thoracosaurus Leidy, który żył tu 64,5 – 62,5 mln lat temu w ciepłym niezbyt głębokim morzu, prowadząc morsko lądowy tryb życia.
Dochodzimy do niewielkiej polany i skręcamy w lewą stronę, której będziemy się przez jakiś czas trzymać, dopóki nie zagłębimy się w wąwóz. Teraz z kolei trzymamy się prawej strony, aż wąwóz wychynie na powierzchnię. Przed nami szeroka, choć polna, ulica Nadedworce.
Skręcamy w lewo, kierując się na wieżę przekaźnikową. To dobry punkt orientacyjny na Górach. Po chwili jesteśmy na ulicy – też polnej – Zbożowej, by za moment znaleźć się na ulicy Góry. Przed nami drewniany krzyż ukryty w gałęziach wielkiego jesionu. Został on ustawiony w tym miejscu przez rodzinę Piskorków – dom, której minęliśmy przed chwilą po lewo – jako wotum dziękczynne za uratowanie życia w czasie II wojny światowej. Chwila odpoczynku i idziemy dalej w kierunku Bochotnicy.
Nasza wędrówka ulicą Góry nie potrwa jednak długo. Po kilkudziesięciu zaledwie metrach - zaraz za zabudowaniami po prawej stronie skręcamy z trylinki w prawo – w polną drogę, która wije się wśród sadów owocowych oraz plantacji porzeczek i malin. Tutaj swoje działki mają mieszkańcy Przedmieścia – ulicy Puławskiej, stąd obok gospodarstw pojawiają się tu wolno stojące stodoły i szopy. Nie brak tu też zwykłych nieużytków i posesji z żółtymi tablicami: ”Do sprzedania”. Stare domy zmieniają swoich właścicieli, czasem zwyczajnie kończą swój żywot, ustępując miejsca nowym.
Droga przechodzi przez niewielki zagajnik, za którym wśród rudych traw ukazują się kolejne szopy, a za nimi cel naszej wędrówki – gospodarstwo Liszewskich. Dom z charakterystyczną dla tych terenów oszkloną werandą, która wraz z nastaniem ciepłych dni pełniła rolę letniej izby. Kryta omszałą strzechą stodoła. Obora czy stajnia. Studnia z daszkiem. Wygódka. Świat sprzed lat. W zupełnej głuszy. Z prawej strony las, z lewej pola. Zupełne odludzie. Piękne miejsce.
A nas czeka dalsza wędrówka. Dokąd? Mój przewodnik prowadzi w brzozowy lasek, który szybko gęstnieje, zmieniając drzewostan.
- To moja ulubiona trasa saneczkowa z dzieciństwa – mówi, pokazując równą powierzchnię leśnej drogi, która staje się coraz bardziej stroma. W końcu przechodzi w ścieżkę. – Tu był koniec trasy. Dalej było zbyt niebezpiecznie dla małego chłopca – dodaje.
Ścieżka sprowadza nas na ulicę Szkolną. Skręcamy w prawo. Mijamy pensjonat Berberys i kazimierski dom architekta Kuryłowicza, pielęgnującą przedwojenne tradycje willę Słoneczną i ukrytą w zboczu ściankę z opoki – być może będącą pozostałością klasztoru norbertanek - sióstr, które osadzie „Wietrzna Góra” nadały nazwę „Kazimierz”, dziękując w ten sposób księciu Kazimierzowi Sprawiedliwemu za nadanie im tego terenu na własność.
Ulica Szkolna kończy się budynkiem szkolnym, który teraz czeka na dalszy ciąg swojej historii. Po wybuchu gazu w maju tego roku gmach opustoszał, a życie szkolne Gminnego Zespołu Szkół przeniosło się tymczasowo w różne miejsca Miasteczka. Najstarsze wschodnie skrzydło szkoły niedawno rozebrano, a los pozostałości określą architekci w konkursie, który ogłoszono na początku grudnia.
Wchodzimy w ulicę Lubelską. Mijamy jeszcze jeden relikt dawnych czasów – bielony opuszczony domek zamieszkały jeszcze niedawno przez dwie siostry – nauczycielkę i kapitanową Barszczewską, której mąż – oficer wojsk ochrony pogranicza przepadł w łagrach Magadanu. Domek stojący na rozległej działce między Lubelską a Nadrzeczną stracił właśnie dach – czyżby nadszedł czas, by on również przeszedł do historii jak jego właścicielki?
- zwiń