Dla tych, którzy na Kazimierz patrzą jedynie z perspektywy rynku, to może byćzaskoczenie: Sieć wąwozów lessowych w okolicach Miasteczka osiąga rekordową w skali europejskiej gęstość 11km/km2. Może warto więc wybrać się na wędrówkę, a posiadówkę pod parasolem zostawić sobie dopiero na podsumowanie spaceru? Dziś obieramy kierunek: Na Wiktora. Wąwóz na Wiktora to głębocznica – niektórzy z miejscowych może jeszcze pamiętają, że tędy ze źródeł Grodarza noszono wodę do gospodarstw położonych na Górach. Dziś miejsce to – doskonałe na spacer w czasie wiosennych czy letnich upałów – wyłożone jest betonowymi płytami, ale dzięki temu łatwiej poruszać się tu także i tym, którzy zamiast spaceru wybiorą przejażdżkę rowerem. W sumie do pokonania mamy od rynku 6,5 km – więc jak kto woli! Dotrzeć tu można, kierując się z Rynku w ulicę Lubelską, a potem w Szkolną – obok gmachu szkoły, który ucierpiał w wyniku ubiegłorocznego wybuchu gazu – by po około 2 km dotrzeć do asfaltowej nawierzchni...
+ czytaj pełny opis
Dla tych, którzy na Kazimierz patrzą jedynie z perspektywy rynku, to może byćzaskoczenie: Sieć wąwozów lessowych w okolicach Miasteczka osiąga rekordową w skali europejskiej gęstość 11km/km2. Może warto więc wybrać się na wędrówkę, a posiadówkę pod parasolem zostawić sobie dopiero na podsumowanie spaceru? Dziś obieramy kierunek: Na Wiktora.
Wąwóz na Wiktora to głębocznica – niektórzy z miejscowych może jeszcze pamiętają, że tędy ze źródeł Grodarza noszono wodę do gospodarstw położonych na Górach. Dziś miejsce to – doskonałe na spacer w czasie wiosennych czy letnich upałów – wyłożone jest betonowymi płytami, ale dzięki temu łatwiej poruszać się tu także i tym, którzy zamiast spaceru wybiorą przejażdżkę rowerem. W sumie do pokonania mamy od rynku 6,5 km – więc jak kto woli!
Dotrzeć tu można, kierując się z Rynku w ulicę Lubelską, a potem w Szkolną – obok gmachu szkoły, który ucierpiał w wyniku ubiegłorocznego wybuchu gazu – by po około 2 km dotrzeć do asfaltowej nawierzchni ulicy Doły. Po lewej stronie miniemy wkrótce wejście do słynnego Korzeniowego Dołu, u którego niedawno przycupnęła klubojadalnia „Przystanek Korzeniowa”. Stąd jeszcze 200 metrów i dochodzimy do źródeł Grodarza – niewielki zbiornik wodny zobaczymy wśród traw po prawo. Naprzeciwko – gdy staniemy do zbiornika tyłem – otwiera się wlot do Wąwozu na Wiktora. Wchodzimy.
Droga pnie się łagodnie pod górę, a nad nami drzewa zasklepiają się, tworząc zielony tunel. Zbocza po obu stronach coraz bardziej wypiętrzają się, by wkrótce odkryć nagie ściany lessu. Zagłębiamy się w miły chłód. Pachnie tu zielenią i ziemią…
Mniej więcej w połowie wąwozu stoi kryta czerwoną dachówką kapliczka z kazimierskiej opoki, dając schronienie świętemu Franciszkowi. Ufundowali ją około 2000 r. właściciele tego terenu państwo Radoniewiczowie.
W wąwozie powoli się rozjaśnia i niedługo po prawej stronie mamy wyjazd z jednego z gospodarstw. W czasie II wojny światowej znalazła tu schronienie rodzina żydowska. W 1996 r. Wiktorowi Góreckiemu oraz jego żonie Anastazji i córkom – Zofii i Leokadii przyznano tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W ten sposób polska lista ponad 6 200 nazwisk polskich Sprawiedliwych powiększyła się o kazimierzan.
Dochodzimy do szosy. Jesteśmy na Górach. Skręcamy w lewo. Asfalt doprowadzi nas do centrum Kazimierza, ale przed nami jeszcze ponad 3 km wędrówki przez pola, wśród których stoją typowe kazimierskie domki i zupełnie nowe – bardziej lub mniej nawiązujące do miejscowej tradycji.
Po lewej stronie jeszcze przed wieżą telewizyjną, która w Kazimierzu stanowi niezły punkt orientacyjny, powstaje nowy dom, kryty gontem. Tuz za nim na polu otoczonym lasem stoi samotne drzewo. Tu – jak mówią miejscowi – pogrzebano polskiego żołnierza, któremu podczas ofensywy Wisły odmówiono urlopu do domu na pogrzeb matki. Chłopak nie podporządkował się rozkazowi, za co osądzono go w trybie wojennym i skazano na śmierć. Podobno do miejsca stracenia prowadzono go przy dźwiękach wojskowej orkiestry. Podobno sam wykopał sobie grób. Podobno jego szczątki spoczywają na tym miejscu do dzisiaj…
Inna wojenna legenda związana jest z piękną willą Regina – Góry 15. Jej nazwa pochodzi od imienia żony pierwszego właściciela – Reginy Loewenstein, którą uwiecznił na jednym ze swych obrazów Antoni Michalak. „Panią z pieskiem” można obejrzeć podczas wizyty w Muzeum Narodowym w Warszawie. Mirosław Derecki pisał w książce „Mój Kazimierz”, że w tym domu – opuszczonym w czasie wojny – mieszkał Niemiec, kierownik kazimierskiej poczty. Chodziły słuchy, ze należał do założycieli NSDAP i był bliskim współpracownikiem Hitlera. Nie zapamiętano jego nazwiska – potocznie mówiono o nim właśnie: „kolega Hitlera”. Legenda głosi, ze uratował on mieszkańców Gór od śmierci podczas „Krwawej środy”, wychodząc z Reginy na drogę i rozkazując esesmanom zawrócić na rynek.
Naprzeciwko willi cały w kwiatach stoi pensjonat „Folwark Walencja”, którego właściciel Janusz Kowalski, był nam na trasie przewodnikiem. Tuż obok stoi poświęcona powstańcom styczniowym kapliczka słupowa z Chrystusem Frasobliwym. „Jeśli komu droga otwarta do nieba, tym, co służą ojczyźnie. Wątpić nie potrzeba” – głosi napis na jednej ze ścian kapliczki… Warto pamiętać historię Józefa Broniewicza – najstarszego druha wśród kazimierskich powstańców 1863 r. Na Broniewszczyźnie w jego posiadłości Walencja, do której tradycji odwojuje się pensjonat, udzielił on schronienia drużynie Leona Frankowskiego.
Za chwilę wejdziemy w zadrzewioną ulicę Zamkową. Kolejny wąwóz na szlaku. Miniemy basztę i zamek, plebanię i farę – wszystkie obiekty będzie można zwiedzać dopiero po remoncie. I już rynek. Czas na odpoczynek pod parasolem. Wreszcie?..
ZOBACZ MAPKĘ
- zwiń